ŁAPAĆ KRÓLICZKA!
Święta, święta i po świętach…
Czas zapiernicza jak dziki rex spuszczony ze smyczy a my z ozorami wywieczonymi po pas gnamy za nim ile sił. Truchtamy, tuptamy w rytmie codzienności, nabieramy przyśpieszenia przebierając kulasami z roku na rok coraz szybciej i z większą determinacją. Chcemy nadążyć, pragniemy dopaść i mieć. Mieć, trzymać i nie puszczać!!!
Ech, żeby tak chwycić szczęście za długaśne uszyska i wyszarpać za ten kudłaty łeb! Teraz będzie nasze i tylko nasze. Wzięte na smycz, w niewolę, będzie chodziło przy nodze posłuszne, miłujące-niczym dzikie zwierzę- miłość swą i przywiązanie odmierzające starannie porcjami codziennymi strawy rzuconej w michę.
O tak…mieć kontrolę-to kochamy najbardziej. Oczywistym jest fakt, iż odrobina władzy, ta kropla przewagi łechcąca prózny umysł zmyślnie uzależnia pieszczotą. I znów chcemy więcej jako że pieszczoty nigdy dość! W tymże biegu codziennym, bądź przeświadczeniu o konieczności posiadania, tak trudno nam zatrzymać się choćby na chwilkę. Nie ratuje nas nawet myśl o króliczku i jego raptownej acz zmyślnej naturze: niegoniony bowiem przestaje uciekać. Nie lepiej nam wrodzoną przeciez spokojnością usposobienia w słoneczny dzień, kiedy brzuch pełen i dusza radością pała – odpuścić? Jak mawiał pewien przemiły Holender polskiego pochodzenia, niestety ale flecista-gej:
„Jeśli ciąży ci, co dźwigasz-Puśc to!!”
Rządnym wyjaśnień: oczywiście, że nie-niestety- bo flecista ale –niestety- bo gej gdyż przystojny, że niejedna panna i mężatka duszę diabłu by oddała gdyby tylko zechciał Pan Nasz Umiłowany zmienić swój plan i jego-świetnego flecisty basowego-orientację.
Wracając jednak do tematu brykających zajęczaków, idealnym byłoby stanem takie wewnętrzne wyciszenie, przewlekła refleksja, bo przecież mamy na nią czas, drzemka w południe, bo nic nie musimy na siłę, dobra książka wieczorową porą…bądź brunetJ Oddech głęboki i sposobność żeby zwyczajnie pożyć dniem codziennym i czuć jak przemija. Marzenie królów!
Gdyby tak jeszcze podsunąć naszemu upragnionemu, symbolicznemu tu oczywiście króliczkowi, smakołyk. Podać z ręki i cierpliwie czekać aż sam zechce podejść i ofiarować puszyste futerko-nie na kołnierz rzecz jasna- ale po to aby można było go dotknąć. Czy naprawdę trzeba posiąść na własność uszate stworzonko aby móc się nim cieszyć? Istnieje szansa na chóralne w tym punkcie tekstu zaprzeczenie. Podążając tym tropem nasuwa się jeszcze jedna myśl dotycząca powiedzonek, które jak wiemy bywaja głupotą narodów, że stokroć lepiej jest gonić, bo to i zdrowo poruszać się na świeżym powietrzu, niż naprawdę złapać i mieć, mieć, mieć…bo to „mienie” to straszna nuda.
Agora
|