Odpływ Polaków z Wysp
Rząd brytyjski nadal nie rozwiązał problemu liczby imigrantów, którzy przybyli na wyspy po otwarciu rynku pracy na obywateli tych krajów ‘Nowej Europy’, które weszły w 2004 roku do Unii Europejskiej. Słyszeliśmy różne liczby pochodzące z różnych źródeł, ale nierzadko też zdarzało się , iż dane tych samych agencji ulegały korekcie w związku z nowymi raportami innych instytucji.
Bałagan ten stał się pożywką dla angielskich brukowców, które wykorzystują fakt natężonej imigracji z krajów wschodnioeuropejskich dla skanalizowania frustracji niektórych grup społecznych. O różnych słownych nagonkach, szczególnie na Polaków – najliczniejszą grupę przybyłych, można było przeczytać na portalach przeznaczonych dla Polonii - ale nie tylko. Temat ogromu polskiej imigracji podejmowany był także przez wiele poważnych angielskich medió w i nierzadko, choć w znacznie bardziej obiektywnym tonie niż to miało miejsce w The Sun czy Daily Mail, pojawiał się na BBC (może ktoś pamięta ten interesujący film dokumentalny o Peterborough?).
Anglicy, podobnie jak Polacy, lubią sobie ponarzekać. Może w trochę inny sposób, ale zawsze...
Mają teraz ku temu nową okazję, ponieważ według ostatnich badań IPPR (Instytut Badań nad Polityką Społeczną) potwierdziły się prognozy o dość dużej fali polskich powrotów do kraju ojczystego.
Pani Naomi Pollard z grupy roboczej zajmującej się migracją, równymi szansami i sprawami obywatelstwa stwierdziła w swoim artykule, iż z około miliona wschodnioeuropejskich migrantów przybyłych w 2004 roku, połowa zdążyła już wyjechać. Co prawda nadal przybywamy na Wyspy, jednakże w mniejszych niż do tej pory ilościach. Jednocześnie wiele osób decyduje się na powrót. Powody wiadome - tęsknota za rodziną i przyjaciółmi, mało satysfakcjonująca praca i/lub płaca, BARDZO (!!!) słaby kurs funta, większe niż przed paru laty możliwości znalezienia pracy w kraju – przynajmniej w dużych miastach, bo w małych miejscowościach sytuacja niewiele się zmieniła. Na decyzję może wpłynąć jeden z tych czynników, lub wszystkie - w wymienionej kolejności lub po ich przetasowaniu.
Obecnie powodem do zmartwień dla tutejszych przedsiębiorców oraz biadolenia kolorowych gazet (tabloidów przede wszystkim) staje się więc powoli fakt polskiego exodusu. Jeśli trend się utrzyma to rzeczywiście będzie nas tu coraz mniej i wkrótce możemy stracić status najliczniejszej grupy narodowej w UK. O skali zmian, jakie nastąpiły po 2004 roku świadczyć może fakt, iż według raportu Instytutu przed przystąpieniem do UE zajmowaliśmy miejsce trzynaste. Obecnie mamy pierwsze. Jaki spadek zanotujemy i w jak długim okresie czasu zależy pewnie głównie od sytuacji gospodarczej w obu krajach (Polsce i UK), ale także indywidualnych oczekiwań i decyzji poszczególnych osób. Zobaczymy..
Przy okazji opublikowania rzeczonego raportu powstał artukuł w Hastings & St Leonards Observer (May 30, 2008), według którego ocenia się, iż w rejonie Hastings i Rother mieszka obecnie około 1,300 obywateli krajów Europy Wschodniej przyjętych do UE w 2004. W samym Hastings oznacza to, iż na 1,000 mieszkańców przypada 8 wschodnioeuropejskich pracowników. Ilu z nich to Polacy, tego nie wiemy, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że stanowimy bardzo duży ich odsetek – prawdopodobnie większość. Ta druga ewentualność oznaczałaby, że potencjalnie możemy być bardzo silną lokalnie grupą, silniejszą nawet niż wcześniej przewidywaliśmy. Oczywiście jeśli fala odpływu nie ogarnie Hastings i okolic w stopniu równie dotkliwym jak się to prognozuje w skali całej Anglii.
Dla zainteresowanych: Floodgates or turnstiles? Post-EU enlargement migration flows to (and from) the UK, Author: Naomi Pollard, Maria Latorre and Dhananjayan Sriskandarajah Dost ę pny na stronie internetowejpo darmowej rejestracji na stronie IPPR: http://www.ippr.org/publicationsandreports/publication.asp?id=603
mrsp 13/02/2009
|