pinh

POLACY W HASTINGS

POLES IN HASTINGS

Msze polskie w Hastings w PIERWSZA NIEDZIELE kazdego miesiaca o godzinie 18.30 w kosciele St Mary Star of the Sea na High Street w Hastings

STRONA POLSKIEJ PARAFII W BRIGHTON !!!

www.parafiabrighton.org

kontakt do ks Tadeusza:

tadeuszbialas65@gmail.com

Polskie linki:

facebook-logo
(Polacy w Hastings)

 

Polkadot.net

 

Londynek

PolishBritain

Moja Wyspa

Gadatka

Nie rob drugiemu

Na każdym kroku, zwłaszcza w rozmowie z przyjaciółmi spotykam się z drwiącym usmieszkiem i mniej lub bardziej interesującymi uwagami gdy głosno sprzeciwiam się pewnym okresleniom używanym przez nich/nas w stosunku do ludzi innej narodowosci, religii czy innego koloru skóry. Każdorazowo oskarżana jestem o przesadną poprawnosć polityczną i brak poczucia humoru. Mam wyluzować...

Wyluzować jednak nie potrafię.

Nie jestem fanką przesadnej poprawnosci. Nie tylko my, ale cały swiat ma problem z granicami wolnosci wypowiedzi: czy mamy je nakreslać, czy nie powinny one w ogóle istnieć; czy jesli istnieją i są prawnie wyartykuowane,  w jaki sposób mamy ich przestrzegać lub ich łamanie karać. Jest to temat szeroki i pełen argumentów za i przeciw, swietny materiał na wielogodzinną debatę, w wyniku której i tak nie musiałoby dojsć do jakiegokolwiek konsensusu.

Teoretyczne dywagacje zostawię na boku. Wyrażę swoją opinię, a zobrazuję ją opisem sytuacji, która miała miejsce pewnego styczniowego wieczoru.

Nie uważam za stosowne używania takich słów jak ‘asfalt’, ‘bambus’, ‘ciapaty’ czy ‘mosiek’ dla okreslenia konkretnych ludzi lub ich grup. Osoby, które tych słów używają, bardzo często robią to bezmyslnie, poprzez powtarzanie tego, co usłyszeli od innych oraz niejednokrotnie dlatego, że nie znają innych wyrażeń, którymi mogliby ich okreslić. Nie jestem od tego, by komukolwiek mówić jak mają się wyrażać, nie będę nikomu proponować poprawnych politycznie zamienników . Chciałam tylko zauważyć, że słowami takimi możemy robić komus przykrosć.

Pewnego pięknego mroźnego wieczoru poszłam do supermarketu. Zbliżałam się już do strefy z wózkami, gdy usłyszałam elementy rozmowy trzech osób: dwóch kobiet i małej dziewczynki. Wyłapałam parę polskich słów, jako jednak że nie znałam tych ludzi spokojnie czekałam aż włożywszy funta w otwór zamka odepną swój wózek i wejdą do sklepu. Nie zdążyły jednak tego zrobić jak nagle z prawej strony usłyszałam głosny komentarz trzydziestoparoletniego Brytyjczyka stojącego przy swoim pełnym wózku wraz z szesćdziesięcioparoletnią kobietą:

‘To pieprzeni polscy imigranci! Zabierają nam pracę!’

Jedna z kobiet odwróciła się, ale nic nie powiedziała, po czym razem z towarzyszka i dzieckiem ruszyły w strone sklepu.

Rzuciłam okiem na tę dwójkę, która poczuła się spragniona możliwosci wyrażenia swojej opinii. Kurczę, nie tego się spodziewałam. Normalnie wyglądający ludzie, w życiu bym nie przypuszczała, że mogliby się tak zachowywać. Widac od razu zadziałały stereotypy: dobrze ubrani, porządni i przeciętni ludzie, broń Boże podpici czy w inny sposób ‘podejrzani’. Pomyslałam w pierwszej chwili, że może się przesłyszałam, ale nie... Zauważywszy, że mają publicznosć i korzystając z faktu, że kobiety nadal mogą go słyszeć mężczyzna powtórzył, tym razem patrząc mi w oczy:

‘To pieprzeni Polacy. Przyjeżdżają tu i zabierają nam pracę!’

‘Czy ma Pan jakis problem?’  - spytałam.

‘ Słucham?’ – odparł wyraźnie zaskoczony

‘Jestem jedną z nich. Czy ma Pan jakis problem?’ – powtórzyłam, a żołądek zaczął mi się wywracać do góry nogami. Zdołałam jednak się usmiechnąć nie wiem sama czego oczekując.

Nastąpiła cisza, więc usmiechnęłam się raz jeszcze i odwróciłam, by sięgnąć po swój wózek. Zza pleców usłyszałam głos mężczyzny:

‘Wracaj do domu, gdzie twoje miejsce! Pieprzeni obcy!’. Za moment dołączyła do niego kobieta mówiąc:

‘ Powinno się nasłać na nich KGB’.

Na te słowa, już zaopatrzona w wózek odwróciłam się do tej przyzwoicie ubranej pary, usmiechnęłam sie ponownie i powiedziałam:

‘Żal mi Was, naprawdę.’

‘Kochasz swoją żydowską krew.’ – powiedziała kobieta

‘Słucham?’ – przyznam, że zupełnie zbiła mnie z tropu.

‘Kochasz swoją żydowską krew’ – powtórzyła.

‘Brak mi słów. Naprawdę jest mi Was żal.’ – powiedziałam i weszłam do sklepu.

 

Mam wyluzować... Powiedziałam już, nie potrafię... Cos we mnie wrze i nie pozwala przestac o tym incydencie mysleć. W samym sklepie, parę minut po fakcie do oczu zaczęły mi się cisnąć łzy. Wolnym krokiem szłam wzdłuż alejek i w sumie rozglądałam się niewidzącym wzrokiem za artykułami, po które przyszłam. W pewnym momencie usłyszałam głos dziewczynki, która widziałam przy wejsciu. Krzyknęła: ‘Pozor, pozor!’, bynajmniej nie po polsku. Oznaczało to, że mogła być Słowaczką, Czeszką, Bułgarką, bądź na dobrą sprawę Serbką.

Głosno wypowiadane opinie dwojga Brytyjczyków wcale nie musiały ich adresatów obejsć. Mogły, ale nie musiały zostać zrozumiane. Mnie w sumie też nie powinny urazić, ponieważ początkowo nie były w ogóle skierowane do mnie czy dla moich uszu przeznaczone. To, że je usłyszałam to był przypadek. Dopiero później osobiscie doswiadczyłam werbalnej wrogosci i co tu dużo mówić, że tak sie eufemistycznie wyrażę, ignorancji ze strony dwójki ‘porządnych’ ludzi, którzy najwyraźniej generalnie przepełnieni byli nienawiscią. Największe znaczenie miał tu element zaskoczenia, dla obu stron, bo przeciez cała ta wymiana zdań to był przypadek.

Powrócę jednak do słów, których z zasady nie wypowiadam i których używanie w rozmowie ze mną lub wsród innych osób powoduje moje protesty.

Jest oczywiscie obiektywna różnica pomiędzy takimi ‘niewinnymi’ wyrażeniami a bezposrednim werbalnym atakiem na kogos. Jest różnica pomiędzy luźnym użyciem niestety często potocznego słowa, a zwymyslaniem kogos, wyzwanie go czy pobicie. W Wielkiej Brytanii wszystkie te zachowania mogą być prawnie karalne.

 

Abstrachując  od debaty na temat tego, co wolno a czego nie wolno powiedzieć chciałabym skupić się na bardziej indywidualnym aspekcie całego zjawiska. Zanim użyjemy prawa do wygłaszania własnej opinii dobrze by było wziąć pod uwagę subiektywne odczucia osoby lub osób których ta opinia może dotyczyć.

Słowa, tak jak czyny, mogą ranić. To że te osoby je usłyszą, to może być przypadek.

mrsp

08.01.2010

 

Ten tekst to nie debata, to raczej osobista opinia, którą pozwoliłam sobie wyrazić w sytuacji braku innych chętnych do udzielania się na łamach tej strony czy naszej gazetki. Może jednak być zaproszeniem do debaty lub przedstawienia Waszych spostrzeżeń i doswiadczeń.

[Home] [O nas] [Kontakt] [Zycie w UK] [Teksty] [Lapac kroliczka] [Rodacy na Wawel] [Jesienni wielbiciele] [Porady blondynki] [Odplyw Polakow z Wysp] [Nie rob drugiemu] [Mysli bezsenne vol 1] [Mysli bezsenne vol 2] [Hej cz 2] [Merlin] [Zdrowie i Uroda] [O co chodzi Polakom] [Untitled58] [Nad wyraz kochala zycie] [Wydarzenia] [Galeria] [Ksiazke polecam] [Polska Szkola w Hastings] [English version] [Ksiadz i Kosciol]