pinh

POLACY W HASTINGS

POLES IN HASTINGS

Msze polskie w Hastings w PIERWSZA NIEDZIELE kazdego miesiaca o godzinie 18.30 w kosciele St Mary Star of the Sea na High Street w Hastings

STRONA POLSKIEJ PARAFII W BRIGHTON !!!

www.parafiabrighton.org

kontakt do ks Tadeusza:

tadeuszbialas65@gmail.com

Polskie linki:

facebook-logo
(Polacy w Hastings)

 

Polkadot.net

 

Londynek

PolishBritain

Moja Wyspa

Gadatka

 

O co chodzi Polakom?

Rozni ludzie, rozne motywy

Przyjechalismy tu w masie, ogromna nas ilosc. Przyjechalismy z roznych czesci Polski, znad morza, z gor i z wielu regionow pomiedzy nimi. Ludzie na roznych etapach wyksztalcenia, dojrzalosci i z roznymi zyciowymi doswiadczeniami. Mamy rozne tradycje, czasami troche rozne slownictwo, ale przede wszystkim rozne oczekiwania w stosunku do naszego pobytu tutaj.

Czesc z nas jest tu tylko po to żeby zarobic pieniadze i wrocic. Czesc tak planowala, ale po paru latach postanowila osiedlic się na dobre. Inna czesc z kolei od samego poczatku uwazala emigracje z Polski za spelnienie swoich marzen, do którego dazyla i które po maju 2004 roku stalo się bardzo latwo osiagalne. Wsiedlismy do autokaru, samolotu czy samochodu i wyruszylismy na podboj Wysp.

Niektórym poszczescilo się od razu: znalezli szybko prace, mieszkanie i nowych znajomych. Inni napotkali trudnosci, które albo przeskoczyli, albo i nie. Bariera jezykowa, inna mentalnosc ludzi wśród których się obracamy , brak rodziny - to wszystko jednak doswiadczenia kazdego z nas, przynajmniej na poczatku. Niektorzy z nas nie sa w stanie odnalezc się w nowej rzeczywistosci. Tacy ludzie albo wracaja do 'domu', albo zostaja i popadaja w coraz to wieksze problemy. Wiekszosc z nas jednak jakos sobie radzi. Pracujemy, uczymy się, zakladamy rodziny i powoli ukladamy sobie zycie w kraju, który z czasem zaczyna być naszym drugim, jeśli nie pierwszym 'domem'.

Polacy a Brytyjczycy

Stopniowo się integrujemy - i dobrze, o to tu przeciez chodzi: bysmy zgrali się z lokalna spolecznoscia, pracowali i bawili się z nia. Bardzo wazne jest także to, zebysmy stanowili naszym zachowaniem  swiadectwo tego, czym uwazamy jest polska kultura i tradycja. Nie bez znaczenia jest przeciez to, jak nas widza Brytyjczycy. A uwierzcie ze na nas patrza. Tyle się slyszy o polskiej etyce pracy, o sumiennosci i rzetelnosci, o naszym przywiazaniu do rodziny i tradycji. Zdobywamy sobie przychylnosc Brytyjczykow tym, ze mamy podobne do nich poczucie humoru, ze przychodzimy do pracy usmiechnieci i chetni jestesmy do zdobywania nowych kwalifikacji, ze wreszcie wykonujemy nasze zadania szybciej i bardziej efektywnie niż pracownicy innych narodowosci. Jestesmy dobrymi kelnerami/kelnerkami, fryzjerami, opiekunami dzieci i osob starszych, informatykami, budowlancami, lekarzami, kierowcami czy tez legendarnymi już hydraulikami. Sprawdzamy się w kazdym w sumie zawodzie i w kazdym jestesmy obecni.

Polacy i 'polaczki'

Nie wszyscy oczywiście tacy jestesmy. Każdy z nas zna kogos kto robote partaczy. Znamy alkoholikow i awanturnikow, osoby, które klada cien na wizerunek Polakow, jakimi chcielibyśmy być, lub za jakich chcielibyśmy by nas postrzegano. Wiekszosc z nas ma tez bardzo niemile doswiadczenia z rodakami. Wolimy się trzymac od siebie z dala, nie ufamy sobie. Bardzo często po zaoferowaniu pomocy swoim polskim znajomym musimy nie tylko zapomniec o jakiejkolwiek wdziecznosci, ale także przelknac gorzka pigulke zawisci, a czasem nawet wrogosci.

Coz, moznaby powiedziec, ze w kazdym narodzie czy tez w kazdym panstwie znajda się osoby przyzwoite i te, które swym zachowaniem wszelkie zasady przyzwoitosci lamia. Jest to prawda absolutna i należy się z tym po prostu pogodzic. Faktem jest to, ze nie z kazda osoba posiadajaca polski paszport będziemy w stanie mowic tym samym jezykiem czy tez będziemy chcieli spedzac z nia wolny czas.

'Co z nami jest, co jest nie tak z nasza mentalnoscia. Wiekszosc z nas mieszkala od pokolen w Polsce. Pracowalismy razem, spedzalismy czas ze znajomymi, z sasiadami i rodzina. Panowaly zawsze zasady tolerancji i pomocy tym, którzy jej potrzebuja. Z chwila jednak gdy przekraczamy granice stajemy się innymi zgola ludzmi. Patrzymy na innych spod wilka. Zazdroscimy sobie nawzajem sukcesow i odwracamy się od nich pod roznymi pretekstami. W zyciu nie pomyslalabym, ze możliwe bylyby slowa, które uslyszalam z ust rodaka: Dlaczego ty tu pracujesz, przeciez masz inna jeszcze prace. Przychodzisz tu i zabierasz mi godziny. Widzisz, w Polsce jest sasiedzka wscibskosc, a za granica jest zawisc i nienawisc.'- powiedziala jedna z moich rozmowczyn.

'Smutna to rzeczywistosc, ale jeśli pracujesz w mieszanym towarzystwie, to wiekszym prawdopodobienstwem jest ze pomoze Ci Anglik anizeli Polak.' - powiedzial ktos inny.

Polak za granica staje się stworzeniem dziwnym. Nie jest to cecha charakterystyczna dla tych tylko, którzy osiedlili się w Anglii. Przebywajac przez jakis czas nad Morzem Srodziemnym, siedzac w kawiarni z nie-polskimi przyjaciolmi uslyszalam grupe ludzi przybylych do danej miejscowosci z Polski z wycieczka. Zwrocilam na nich uwage znajomych, po czym spotkalam się z calkowitym niezrozumieniem z ich strony. ' Dlaczego do nich nie podejdziesz i nie powiesz 'czesc'. Przeciez oni sa z Twojego kraju, mowia Twoim jezykiem.' ' Nie wiem' - odpowiedzialam. Nadal nie znam na to pytanie odpowiedzi. Jak się tak dobrze zastanowic to możliwe, ze po prostu się boimy, albo wstydzimy.

Prawda jest, ze to, iż jestesmy w obcym kraju wcale nie znaczy ze musimy się kochac i uwielbiac. Wyznacznikiem naszej sympatii do kogos nie powinna byc tylko i wylacznie jego czy jej narodowosc. Z jakiej racji mamy rozmawiac z ludzmi, z którymi w zyciu nie chcielibysmy mieć do czynienia w Polsce?

To bardzo dobre pytanie i bardzo trudno z nim polemizowac. Każdy wybiera sobie towarzystwo, w którym się obraca i jest to calkowicie normalne i zrozumiale.  Każdy ma prawo, by przebywac z tymi, z którymi czuje się najlepiej. Przebywajac w Wielkiej Brytanii mamy okazje poznac ludzi z wielu roznych krajow i kultur i niekoniecznie musimy zawezac krag znajomych do Polakow.

'Nie lubie Polakow. Mam kilkoro polskich znajomych, ale wiekszosc ludzi, z którymi przebywam to Brytyjczycy lub inni obcokrajowcy. Niewielu jest tu normalnych Polakow. Nie mogę zniesc tego, ze od razu jak zostane przedstawiony jakiemus Polakowi to pyta się mnie czy nie mam jakiejs dla niego pracy albo czy mam mu pozyczyc kase. Przeciez ja nawet czlowieka nie znam, a to jest pierwsze jego pytanie. Jeslibym wiedzial o jakiejs pracy i bylaby to osoba, ktora naprawde znam, to nie mam nic przeciwko temu żeby jej o tym powiedziec, ale zadanie takiego pytania na ‘dzien dobry’ po prostu mnie odpycha'.

Jestem w stanie to zrozumiec. W zeszlym roku postawilismy maly stolik informacyjny na festiwalu w St Leonards. Przez caly dzien mielismy sporo osob zainteresowanych obecnoscia Polakow na festiwalu. Byli to w wiekszosci Brytyjczycy. Polacy tez na festiwalu byli - można ich było poznac po zachowaniu: jakies dziesiec metrow od naszego stolika/namiotu tworzyla się grupka osob, które albo mowily do siebie na ucho, albo ogolnie sciszaly glos, tak, żeby nie można było ich uslyszec. Kiedy jedna taka grupka zostala zaproszona do podejscia do nas padly nastepujace slowa: 'Dajecie tu jakas prace?'.  'Nie, niestety nie jestesmy obecnie w stanie nic takiego zaoferowac' - brzmiala nasza odpowiedz. 'Eeeee' - krotko ja skwitowali i poszli dalej…

 

Mamy z Polakami rozne doswiadczenia. W trakcie przygotowan do festiwalu były rozne pomysly na nasze zaistnienie na nim. Padaly propozycje, by wystapil zespol dzieciecy spiewajacy polskie piosenki, by upiec i sprzedawac trdycyjne polskie ciasta, by uszyc dla dzieci stroje itp.Wszyscy oczekiwali, ze będziemy brac w tej imprezie udzial  i chcieli, żeby 'cos zrobic', jednakze w miare jak wykluczylismy pewne opcje ze wzgledow obiektywnych - na Warrior Square nie można nic sprzedawac, nie znalezlismy zadnych osob, których dzieci bylyby w stanie lub chcialyby wystapic - oraz jak zblizal się dzien festiwalu - chetnych ubywalo. Na ostatnim spotkaniu było nas cztery osoby: glowny organizator stowarzyszenia, sekretarz, kobieta w zaawansowanej ciazy oraz osoba, która okresla się jako 'opozycja'. J

O co chodzi Polakom?

Zadalam to pytanie znajomym. Odpowiedzi dostalam nastepujace:

'O to żeby pracowac od poniedzialku do piatku, a w sobote się urznac'.

'O to żeby przyjechac do Anglii, dostac benefity i nie pracowac w ogole'.

' O to żeby tak pracowac żeby dostac kase, ale żeby się nie narobic'.

'O to chodzi, ze im się wszystko należy, ze praca i pieniadze leza w Anglii na ulicy, oczekuja Bog wie czego za nic'.

Brzmi okropnie?  - Znajomo?

Opinie te moga byc oparte na paru tylko konkretnych przykladach, ale trudno sie z nimi nie zgodzic. Nie spotkalam sie jeszcze z nikim kto nie wypowiedzialby sie w ten lub podobny sposob o nas chocby raz.

 

Na pytanie dlaczego Polacy wykazuja zerowe zainteresowanie stowarzyszeniem i robieniem czegos jako grupa uslyszalam: ‘Bo nie ma finansowych korzysci’ i ‘Bo jak powiedzialam, ze cos takiego istnieje to zostalam zapytana: ‘Za ile?’ i ‘Co z tego bede mial?’’

Ja tez takie pytania slyszalam. Podobnie tez w wiekszosci przypadkow biore udzial w tej masowej generalizacji na temat tego jacy Polacy sa. Pewnie ze tacy sa. Ale nie wszyscy. Skad inaczej byloby tyle tego narzekania na nas samych? Nie jest przeciez mozliwe, zebysmy byli tacy dobrzy i fajni, a zarazem tacy wyjatkowi J. Zrobmy sobie od czasu do czasu przerwe i przestanmy byc tacy cholernie negatywni.

Na festiwalu dowiedzielismy sie ze w Hastings jeszcze pare lat temu istnialo stowarzyszenie zalozone przez Polakow, ktorzy tu przybyli w czasie i po Drugiej Wojnie Swiatowej. Co sie z nim stalo? Osoba, ktora nam o nim opowiedziala, krotko stwierdzila ze wymarlo. Doslownie. Ludzie ktorzy je tworzyli nie chcieli przyjmowac do swego grona mlodych osob, poniewaz bali sie, ze ci zdefrauduja ich pieniadze . Liczba czlonkow z biegiem lat i w sposob naturalny zostala zredukowana, a nastepnie grupa ta przestala istniec. Powodem tego bylo jakze polskie nastawienie.

Jak juz wspomnialam nie stronie od generalizacji i czesto lubuje sie w nich jak na Polke przystalo. W niektorych chwilach jednak (naiwnosci i glupoty prawdopodobnie) odrzucam to nastawienie i te opinie; wymazuje je z glowy i po raz kolejny wierze, ze sie uda. Mysle wtedy, ze ludzie po prostu nie maja czasu na takie zabawy, ze po zlych doswiadczeniach wola nie ryzykowac kolejny raz i nie sparzyc sie, ze po prostu jak kazdy maja swoje problemy.

Zaciagnelam ogromny dlug wdziecznosci wobec idei polskiej grupy, poniewaz kilka osob, ktore poznalam dzieki calej zabawie w stowarzyszenie stalo sie moimi bardzo dobrymi przyjaciolmi, ludzmi, dzieki ktorym okreslenie ‘dom’ zaczelo odnosic sie do wiekszej ilosci miejsc niz dotychczas. Spedzam wiec kolejna niedziele myslac o PINHu, siedzac przez komputerem i stukajac w klawisze majac nadzieje, ze szczescie takie bedzie udzialem jeszcze co najmniej kilku osob, ktore w tych okolicach zamieszkuja.

 mrsp Sobota 09 maja 2009

 

Wroc do Teksty

[Home] [O nas] [Kontakt] [Zycie w UK] [Teksty] [Lapac kroliczka] [Rodacy na Wawel] [Jesienni wielbiciele] [Porady blondynki] [Odplyw Polakow z Wysp] [Nie rob drugiemu] [Mysli bezsenne vol 1] [Mysli bezsenne vol 2] [Hej cz 2] [Merlin] [Zdrowie i Uroda] [O co chodzi Polakom] [Untitled58] [Nad wyraz kochala zycie] [Wydarzenia] [Galeria] [Ksiazke polecam] [Polska Szkola w Hastings] [English version] [Ksiadz i Kosciol]